Konrad Ciesiołkiewicz, sekretarz Komitetu Dialogu Społecznego KIG
Ostatni czas publicznego sporu oraz ulicznych demonstracji przeciwko reformie sądownictwa (ustawie o Sądzie Najwyższym, KRS oraz o ustroju sądów) należał do niezwykle trudnych i poruszających tysiące ludzi. Codziennie mogliśmy obserwować całą gamę społecznych reakcji, od pokojowych i pełnych szacunku wobec swoich adwersarzy po agresywne, a nawet przekraczające granicę nie tylko obyczaju, ale i prawa.
Jeśli przyjąć za prof. Krzysztofem Jasieckim, podsumowującym prace Rady Dialogu Społecznego, że skala społecznych protestów jest zawsze miarą słabości prowadzonego w kraju dialogu społecznego, to ostatnie tygodnie dają nam wiele powodów do refleksji. W ostatnich latach wolnej Polski niestety nie mamy na tym polu wybitnych sukcesów. Szczególnie, kiedy weźmiemy pod uwagę dialog zinstytucjonalizowany, prowadzony nie tyle na ulicach miast, co traktowany jako jedna z kluczowych polityk organizacji, biznesu, administracji rządowej i samorządowej, czyniących z nich instytucje inkluzywne, otwarte na potrzeby społeczne i służące ludziom. Jest w tym paradoks, bo mówimy przecież o Polsce, w której zrodził się masowy ruch społeczny NSZZ „Solidarność”, pokazujący światu, jak przeprowadzać pokojowe zmiany właśnie na drodze dialogu społecznego. Do dzisiaj przemiany dokonane w Polsce są ikoną dla całego świata.
Życie społeczne jest niezwykle złożone i posiada swoją własną dynamikę zmian. Konflikty są jej naturalną częścią. Niektóre z nich są nawet niezbędne dla rozwiązania konkretnych problemów. Kluczowa jest jednak ich skala i forma prowadzenia.
Rosnąca skala konfliktów może przecież spowalniać tempo rozwoju społeczno-ekonomicznego, na który składają się tak wskaźniki ekonomiczne, jak i dobrostan obywateli i mieszkańców kraju. Całkiem niedawno dział psychologii organizacji (pracy) Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego opublikował wyniki badań na temat wpływu trwającej jeszcze wtedy w USA kampanii wyborczej na satysfakcję pracowników i efektywność ich pracy. Okazało się, że wprowadzanie do miejsca pracy silnych różnic politycznych znacząco zwiększa poziom odczuwanego stresu, tworzy z miejsca pracy środowiska „rozgadane” i podzielone, obniżając jego efektywność. Nie w tym rzecz, żeby przytaczać szereg badań. Rzecz w tym, żeby zwrócić uwagę na często niedoceniany i lekceważony w debacie publicznej kapitał społeczny oparty na elementarnym zaufaniu.
Drogą do niego jest zawsze dialog, a kluczem język. Nie przez przypadek, Gordon Allport, słynny amerykański psycholog społeczny, który położył podwaliny pod rozumienie natury konfliktów między różnymi grupami społecznymi, już w latach 50. dowodził, że język jest pierwszą granicą. Jeżeli zostanie ona przekroczona poprzez język obrażający, stygmatyzujący, wykluczający czy dehumanizujący inne grupy niż moja własna, następuje niszczenie relacji i w zasadzie zamyka się możliwość spotkania i wzajemnego zrozumienia między różnymi środowiskami. Następnie mamy już do czynienia z unikaniem tych, wobec których używaliśmy negatywnego języka, bywa, że mamy do czynienia z dyskryminacją, a w skrajnych przypadkach i na dalszych etapach tego procesu – nawet fizyczną przemocą.
Przedstawione wczoraj przez prezydenta propozycje, przyjęte z dużą aprobatą przez wiele organizacji zawodowych, społecznych, gospodarczych, a także przez przewodniczącego Episkopatu Polski dają nadzieję na zmniejszenie skali napięcia i doprowadzenie do rozwiązań akceptowanych społecznie.
Dialog społeczny, tak w wymiarze indywidualnym jak i ogólnospołecznym jest kompetencją, a więc można się go uczyć, rozwijać i doskonalić. Wychodząc z tego założenia i mając świadomość skromnych możliwości, jestem pewien, że każdy z nas może dołożyć swój „drobny kamyczek” do ogródka konstruktywnych rozwiązań wspierających kapitał społeczny. Dlatego właśnie w najbliższym czasie, poza pracami analitycznymi i programowymi, przedstawimy także projekty szkoleniowe i warsztatowe otwarte dla wszystkich chcących uczyć się kompetencji, jaką jest dialog społeczny. Każda wielka wyprawa zaczyna się przecież od pierwszych drobnych kroków. Dziś, być może bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, warto zacząć je stawiać.